Kolejna książka Łukasza to niestety zbiór opowiadań. Przyzwyczajony człowiek do "Horror Show", "Świętego Wrocławia" czy rewelacyjnego "Tracę ciepło" troszkę będzie kręcił noskiem, że trochę za mało. Mistrz grozy polskiej, ale nie tej gdzie z blokowisk tylko to raczej przypomnienie (nostalgia) za czasami minionymi. Bohaterzy z opowiadań to ubek z synem profesorem, partyzant czy pionier lotów kosmicznych. To raczej opowieści nie o samym miejscu tylko stan ducha poszczególnych postaci z całym bagażem życiowych doświadczeń. Zbiór jest bardziej dojrzalszy niż wcześniejszy "Opowieści wigilijne" przez np nawiązania do Słowackiego, co może być utrudnieniem, pamięta ktoś "Króla burz"? I przyznam się bez bicia nie czytałem, przez co pewnie spłyciłem sobie odbiór "Popiela Armeńczyka" ale za to poznaje m.in tajemnice ciemnej strony Księżyca. Nie ma tutaj modnego obecnie wampira czy hektolitrów krwi, ale to naprawdę groza, uświadomienie sobie że wszystko kończy się śmiercią jest bardzo smutne. Powtarzając to jak mantrę największym mankamentem książki jest, że cztery z pięciu opowiadań były wcześniej drukowane w Nowej Fantastyce, Science Fiction Fantasy & Horror czy w zbiorach opowiadań A.D. XIII tom 2 i w Księdze Strachu. Oprócz tytułowego opowiadania, a raczej mikropowieści nie ma żadnej nowości dla czytelnika prasy branżowej.
czwartek, 5 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz