Czasami oglądając film wybieramy pozycję, która nie będzie nas absorbować intelektualnie. Obejrzeć zapomnieć, rozerwać się. W przypadku tego filmu miałem wrażenie, które upewniło mnie już w spokoju w domu, po sprawdzeniu. producentem jest gość który, maczał palce w "Babilon 5" - filmie/serialu legendzie lat 90 tych. Drugim trochę gorszym było, bezustanne myślenie, skąd znam tego aktora, gdzie go widziałem, bo pomimo wartkiej akcji i ujęć jak w "300" czy modnym obecnie "Spartakusie Blood and Sand", nie mogłem się skupić. W sumie film nie warty wzmianki, ale po niewczasie "zajrzyłem" gdzie w końcu i skąd pamiętam tego aktora. Po prostu grał w "Coupling", brytyjskiej według mnie rewelacyjnej komedii. Gość zapada w pamięć choćby za pomieszczenie z kasetami. Próbowałem znaleźć coś podobnego np "100 Questions" ale to już nie to samo. Także nawet obejrzenie gniota czasami daje radość. A oglądacie jeszcze jakieś seriale?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz